poniedziałek, 1 kwietnia 2013

#7 Imagin Zayn

"Mówili, że bez miłości będę szczęśliwa.
Mówili, że będę bezpieczna.
I zawsze im wierzyłam. Do dziś.
Teraz wszystko się zmieniło.
Teraz wolę zachorować i kochać choćby przez
ułamek sekundy, niż żyć setki lat w kłamstwie."

Szłam przez ulice Londynu z kubkiem gorącej czekolady w ręku. Dlaczego czekolady? ponieważ nigdy nie lubiłam kawy. Zawsze nienawidziłam jej gorzkiego smaku, mimo wsypania do niej ton cukru i tak pozostała gorzka. Moi znajomi twierdzą, że jestem słodką dziewczyną. Ja tak nie uważam. Z wierzchu jestem szczupłą(o dziwo), nie wysoką brunetką z zielonymi oczami. Z pozoru miłą i zawsze uśmiechniętą. Ale w środku jestem zimna jak lód. Moje serce już dawno przestało wybijać swój wesoły rytm. Teraz słychać tylko głuche "bum, bum, bum".

"Na pozór nic się u mnie nie zmieniło,
Na pozór wszystko jest tak jak było.
Jak co rano staję przed lustrem,
Na rzęsy tusz nakładam,
Na ustach sztuczny uśmiech maluję,
Chcąc ukryć przed bezdusznym światem,
To co tak naprawdę w głębi duszy czuję.
I tak gotowa staję w progu dnia,
Jak aktor odegrać swą wyuczoną rolę."

Idąc tak ulicą w myślach wciąż powtarzałam ostatnio mój ulubiony cytat.  Nie pamiętam skąd go znam. Popijając czekoladę i słuchając muzyki brnęłam dalej. Nagle poczułam mocne uderzenie. Wpadłam na kogoś. Wydukałam ciche "przepraszam" i już chciałam odejść, kiedy owy ktoś złapał mnie za łokieć i pokazał na ubrudzoną czekoladą koszulkę. Nagle coś mnie tknęło.
-Bardzo przepraszam, ja naprawdę nie chciałam. Po prostu się zamyśliłam.- gadałam ja nakręcona, a brązowooki brunet tylko się uśmiechał.
-Hej! Spokojnie, to tylko czekolada, ale przyznam, że jakaś rekompensata by się przuydała.
-Jasne. Jak chcesz, to odkupię ci koszulkę.
-Myślę, że kawa i ciacho wszystko wynagrodzą.
-Skoro tak. Jeszcze raz przepraszam. Strasznie mi głupio. To gdzie, kiedy i o której?
-Najlepiej teraz, w kafejce za rogiem. Oczywiście, jeżeli masz czas.
-W zasadzie to nigdzie mi się nie spieszy, więc chodźmy.- powiedziałam i sztucznie się uśmiechnęłam. Weszliśmy do ładnie urządzonego pomieszczenia i zajęliśmy miejsca przy oknie. Kelnerka zabrała zamówienie, a my pogrążyliśmy się w rozmowie.
-Czemu jesteś taka smutna?- zapytał Zayn, gdy ja kończyłam szarlotkę.
-Nie jestem. Wydaje ci się.- odparłam zdawkowo
-Przecież widzę. Twoje oczy się nie śmieją, a oczy zdradzają wszystko.- na to wyznanie nic nie odpowiedziałam.- A jednak coś cię trapi. Możesz mi zaufać. Powiedz co się dzieje.
-Hmmmm... No nie wiem. Ale... Dobrze, powiem, ale nie tutaj.- rzekłam i ubrałam bluzę. Wyszliśmy z kawiarenki i ruszyliśmy w stronę parku. Po chwili ciszy powiedziałam:
-Okay. Więc nie jestem tutejsza, jak już zapewne zauważyłeś. Pochodzę z Polski. Przyjechałam tu na studia, gdzie poznałam chłopaka. Byłam z nim od początku nauki, czyli dwa i pół roku. Byłam zakochana w nim po uszy. Wydawało mi się, że on we mnie też. Właśnie wydawało mi się. Dokładnie miesiąc temu zostawił mnie, tak po prostu, powiedział, że ma inną. Wtedy mój świat legł w gruzach. Ale nie poddałam się. A wiesz dlaczego? Bo mam marzenia.- zamilkłam. To był powód, dla którego moje życie straciło sens.
-I słusznie. Marzenia w życiu są najważniejsze, bo nikt nie ma prawa Ci ich odebrać.- powiedział po chwili.- Ja też nie dawno spełniłem swoje największe marzenie. Śpiewam w zespole i nie powiem, trochę się zdziwiłem, że mnie nie poznałaś.
-A czemu miałabym to zrobić?
-Zayn Malik z One Direction. Nic Ci to nie mówi?
-Coś mi świta. Kiedyś moja młodsza siostra coś o was wspominała. Wasza muzyka, to tak trochę nie moje klimaty. Wiesz ja słucham punkrocka.
-Spoko. Każdy ma swój gust. Ja się nie wtrącam. A [T.I.]?
-Tak?
-Co studiujesz?
-Ja? Muzykę- powiedziałam bez wahania.- Kocham śpiewać.
-To zaśpiewaj mi coś.
-Chyba cię pogięło. Na pewno nie tutaj i nie przy bożyszczu nastolatek.- powiedziała jednocześnie przyspieszając. To prawda, kocham śpiew, ale nigdy nie śpiewam publicznie. Po prostu się wstydzę.
-Jakim tam bożyszczu. Jestem zwykłym chłopakiem z marzeniami. Tak jak ty.
-Tyle, że ja nie jestem chłopakiem.- wytknęłam mu język i zaśmiałam się. On miał w sobie coś takiego, co sprawiało, że byłam naprawdę szczęśliwa.
-No racja, ale to nie zmienia faktu, że możesz coś zaśpiewać.
-Skoro tak bardzo chcesz. Ale u mnie.- jak powiedziałam tak zrobiliśmy. W domu zaśpiewałam mu "Alice" Avril Lavigne. Moją ulubioną piosenkę. Zayn ani razu się nie odezwał. Nawet jak skończyłam siedział cicho.
-To... To było niesamowite. Dziewczyno masz głoś jak dzwon.
-Bez przesady.
-Jakie bez przesady. Ubieraj się.
-Po co?
-Jedziemy do mnie. Muszę cię pokazać naszemu menagerowi.
-O nie, nie, nie. Chyba w snach.
-Nie marudź. Idziemy.- z domu wyciągnął mnie siłą, nie zważając na moje protesty. Po półgodzinie staliśmy pod wielką willą. Weszłam lekko speszona. Po chwili ujrzałam wielki salon i czwórkę chłopaków siedzących na kanapie.
-Chłopaki, to jest [T.I.]. [T.I] poznaj Liam'a, Louis'a, Niall'a i Harre'go.
-Cześć!- odrzekli chórem nawet nie patrząc w naszą stronę. Zayn pociągnął mnie do kuchni, gdzie siedział jeszcze jeden mężczyzna.
-Paul, chciałem ci przedstawić [T.I.]. Musisz usłyszeć jak śpiewa.
-Zayn, nie przesadzaj. Wcale dobrze nie śpiewam.
-Dobra Zayn, dawaj no ją tu.- odpowiedział Paul i ruszył w stronę schodów. Poszliśmy za nim. Weszliśmy do pokoju nagraniowego.
-Dobra [T.I] wejdź tam, ale najpierw powiedz co chcesz śpiewać.- zaśpiewałam "Alice".
-Okay, przed tobą jeszcze trochę pracy, ale myślę, że wszystko szybko opanujesz. Zayn zabierz naszą gwiazdę i pokaż co ma robić, żeby śpiewać dobrze. No już, raz, raz.
I tak się zaczęła moja przygoda z muzyka i Zayn'em. Nagrałam z chłopakami kilka piosnek, a potem szło z górki. Byłam rozpoznawalna niemalże na całym świecie, no i oczywiście miałam najwspanialszego chłopaka na świecie. Dlaczego miałam? Bo teraz jest już moim mężem.

-------------------------------------------------------------------------------------
Cześć marcheweczki! Mamy kolejny imagin. Mam nadzię, że się podobał.:D

1 komentarz: