Edit: Heeej! Jak tam szkoła? Bo u mnie masakra. W poniedziałek mam sprawdzian i kartkówkę, ale co tam! Mam dla Was kolejnego imagina. Pomysłu zaczerpnęłam z teledysku:
Nickelback - Lullaby. Mam nadzieję, że Wam się spodoba! :D
-Jestem w ciąży - usłyszałem jej cichy szept. Siedziałem
chwilę w bezruchu układając sobie wszystko. Będę ojcem. Ojcem. Będę miał
dziecko! Ludzie słyszeliście!?
-To wspaniale! Kocham cię! – wykrzyknąłem po czym mocno
uściskałem swoją ukochaną
-Naprawdę? – zapytała z niedowierzaniem, a na jej twarzy
pojawił się szeroki uśmiech.
-Tak, jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi! – rzekłem
i znów ją pocałowałem. Czyli jednak piątek trzynastego może być dniem
szczęśliwym!
*9 miesięcy później*
-Zayn, to już! – usłyszałem , a kiedy dotarło do mnie co
[t.i.] właśnie powiedziała otworzyłem szeroko oczy i wyskoczyłem z łóżka. Ogarnąłem
się i pomogłem mojej ukochanej zejść po schodach do samochodu.
Łamałem chyba wszystkie możliwe przepisy, byle tylko jak
najszybciej znaleźć się w szpitalu. Po 15 minutach zatrzymałem się przed
wejściem do szpitala i szybko pobiegłem do lekarzy.
[T.i] mocno ściskała moja rękę, a ja miałem łzy w oczach,
widząc jak cierpi.
Byłem przy niej cały czas, lecz gdy usłyszałem płacz
dziecka z moją ukochaną zaczęło się dziać coś nie dobrego. Zostałem wyproszony
z Sali. Po 20 minutach, które zdawały się być wiecznością z pomieszczenia, w
którym została moja ukochana, wyszedł lekarz.
-Doktorze, i co z nią? – zapytałem zdenerwowany.
-Przykro mi, nie udało nam się uratować pańskiej
narzeczonej. – powiedział i tak po prostu odszedł. Odszedł i zostawił mnie
samego. Usiadłem z powrotem na krześle i schowałem twarz w dłoniach. Nawet nie
zorientowałem się, kiedy po moich policzkach pociekły łzy. Dlaczego akurat ona? Przecież ja sobie nie poradzę! Myślałem. Nagle
usłyszałem swoje nazwisko, więc spojrzałem w stronę, z której dobiegał głos.
-Panie Malik, chce pan zobaczyć swojego syna? – zapytała młoda
pielęgniarka z delikatnym uśmiechem na twarzy. Skinąłem tylko głową i ruszyłem
za nią. Po chwili dotarliśmy do małej Sali, w której ustawione było kilka
dziecięcych łóżeczek. Dziewczyna podeszła do jednego z nich i wyciągnęła z
niego małe zawiniątko, po czym ostrożnie podała je mi. Powoli przeniosłem wzrok
na buźkę dziecka. Jest taki podobny. Te same brązowe oczy i uśmiech.
Uśmiechnąłem się delikatnie i przytuliłem synka do
piersi.
*3 dni później*
Zmierzam właśnie w stronę drzwi prowadzących na
dziedziniec szpitala. Po drodze zerkam na ladę recepcji. „ADOPCJA” głosił tytuł
jednej z ulotek. Po krótkim zastanowieniu się, wziąłem jedną i odszedłem.
Wszedłem do domu i zamknąłem za sobą drzwi. Fotelik, w
którym leżał chłopczyk postawiłem na małym stoliku. Nagle coś zaszeleściło w
tylnej kieszeni moich jeansów. Wyjąłem papier i zacząłem czytać. Adopcja… Może to jest dobre wyjście z
sytuacji? Jednak po kilku minutach
ciągłego myślenia odłożyłem ulotkę na bok. Wyciągnąłem chłopca z fotelika i
podążyłem w stronę kuchni.
Usłyszałem płacz dziecka. Niechętnie otworzyłem oczy i
spojrzałem na zegarek, stojący na szafce nocnej. 2:45. Westchnąłem i podniosłem
się do pionu.
Wziąłem dziecko na ręce i kołysałem nim delikatnie,
próbując je uspokoić. Niestety nie udało mi się to. Usiadłem więc w fotelu i
czekałem.
Kolejna noc. Kolejny wybuch płaczu. Tym razem o 4:20.
Zaczynam mieć tego dość. Niechętnie zmierzam w stronę pokoiku dziecięcego,
który urządziliśmy razem z [t.i.]. Zajarzałem do łóżeczka i ujrzałem zapłakaną
twarz mojego syna. Wziąłem go na ręce i po raz kolejny zacząłem myśleć o
adopcji. Nie zauważyłem nawet, kiedy mały zasnął.
Znów to samo. Nie przerwany płacz dziecka. Wziąłem małego
na ręce i położyłem na łóżku. Kiedy wyciągałem telefon z kieszeni spodni,
niechcący włączyłem jedno z nagrań zrobionych tuż przed porodem. A na nim moja
ukochana opowiadająca o, wtedy jeszcze nie narodzonym dziecku. Chłopczyk
momentalnie się uspokoił. Spojrzałem na niego i wyciągnąłem w jego stronę
telefon. Patrzył w ekran jak zaczarowany. Gdy nagranie się skończyło wziąłem go
na ręce i mocno przytuliłem.
Spojrzałem na ulotkę, która leżała na stoliku nocnym.
Chwyciłem ją w dłoń i zgniotłem.
Nigdy więcej myślenia o adopcji. Nigdy! Dam radę! Muszę
zrobić to dla [t.i.], dla Jake’a.
I wiem, że
moja ukochana jest teraz ze mnie dumna!