niedziela, 29 września 2013

Weekend z VeryHell, u VeryHell!!!

Siemaaaa!!!! Nie dawno wróciłam do domu, ponieważ spędziłam weekend u VeryHell. Było naprwadę odjazdowo. Śmiechu co nie miara i wygłupów także:D.

Kilka fotek poniżej:
Robimy "obiad"


Przygotowujemy się na obejrzenie "Mamy", oglądając "Smerfy"

Chowamy się przed "Mamą"





Ciepełkooo

    
Poranek kojota... Ps: Zgadnij gdzie jest VeryHell?











     Hyhyhy:) Było na prawdę fajnie. Pomijając fakt, iż VH w nocy usiłowała zrzucić mnie z łóżka i udusić kołdrą. Wstałyśmy o godzinie 10, zjadłyśmy śniadanie i poszłyśmy na spacer. A potem niestety musiałam wracać do domu:(. Ale mam nadzieję, że niedługo VH przyjdzie spać do mnie i znowu będzie zabawa:D

















sobota, 21 września 2013

Ważne!!!

Hej! Jak zapewne wiecie do ogłoszenia kolejnej listy koncertów pozostało już kilka dni. Mamy więc jeszcze szansę na znalezienie Polski na tej liście. Im więcej głosów tym lepiej!
W tym właśnie celu została utworzona petycja:
http://www.petycjeonline.com/one_direction_in_poland_2014
Proszę, rozgłaszajcie ją  gdzie się da.
Ja już się podpisałam, a ty?

piątek, 20 września 2013

Recenzja kosmetyków Kolastyna Young:)

Siema! Wreszcie nadszedł ten upragniony piątek! Jakieś plany na weekend? Ja jeszcze nie wiem, czy moje wypalą, także nic Wam nie mówię:P
Ale przechodząc do sedna sprawy. Mam dla Was kolejną recenzję. Tym razem są to kosmetyki firmy Kolastyna. Z całej serii Young posiadam żel do mycia twarzy (już na wykończeniu), krem nawilżający (również na wykończeniu) i tonik. Może to nie jest wiele, bo jest jeszcze parę produktów z tej serii, ale ja nie czuję potrzeby kupowania czegoś innego.

Zacznę może od kremu, którego używam najdłużej ze wszystkich produktów. Aktualnie na mojej toaletce stoi już chyba trzecie czy czwarte opakowanie. Jestem z tego kremu zadowolona, lubię go używać, szczególnie wieczorem po kąpieli, kiedy moja skóra jest naprawdę przesuszona. Jest bardzo wydajny (starcza na 2-2 i pół miesiąca) i oczywiście dobrze nawilża, nie pozostawiając przy tym świecącej się skóry. Standardowa pojemność, czyli 50 ml. Na opakowaniu pisze, że zapobiega powstawaniu zaskórników, co niestety nie jest prawdą, ale na szczęście nie zatyka porów. Ufff... Jest lekki i szybko się wchłania. Oczywiste też jest, że jest godny polecenia. Cena na pewno nie przekracza 15 zł (przepraszam, że nie powiem Wam dokładnej ceny, ale najzwyczajniej w świecie, zapomniałam) w drogeriach Rossman.

Następnym produktem jest tonik oczyszczająco-ściągający. Nie wysusza skóry, co jest wielkim plusem, ponieważ KAŻDY tonik ściągający jaki miałam, nie dość, że piekł mnie w skórę, to jeszcze okropnie ją wysuszał. Rzadko używam tego toniku, dlatego też po prawie dwóch miesiącach zużyłam połowę. Najczęściej używam go gdy przychodzę spocona po w-fie i chcę zmyć makijaż. Wtedy przecieram twarz dwa razy dobrze nasączonym wacikiem i wszystko ładnie schodzi. Jego pojemność to 200 ml, a cena, tak samo jak krem, nie przekracza 15 zł w Rossmanie. Jeśli też nie lubicie uczucia wysuszonej skóry po użyciu toniku, to warto spróbować.

No i na koniec żel oczyszczający. Który jest kompletnie nie wydajny. Używam go nie cały miesiąc i już muszę wybrać się do sklepu po nowy produkt do mycia. Ogólnie fajnie sprawdza się przy zmywaniu makijażu (w moim przypadku jest to podkład, puder i tusz do rzęs). Byłam mile zaskoczona, kiedy zobaczyłam, że zmył tusz Skandaleyes, z którym miał problem płyn do demakijażu. Jego pojemność to 150 ml, czyli standard. Cena jest taka, jak przy poprzednich produktach, również w Rossmanie. Po mimo tej koszmarnej niewydajności, miło się go używa i może nawet kiedyś do niego wrócę:)

poniedziałek, 16 września 2013

Dzień z życia LikeLipGloss:)

Sieeema!!! Jak Wam mija poniedziałek? Bo mi stanowczo baaardzo dobrze. Dlatego też, chciałbym go opisać.
Powiem Wam szczerze, że lepszego początku tygodnia nie miałam już dawno.
Ale zaczynając od początku.
Moja pierwsza lekcja była to godzina wychowawcza. Wiecie, sprawy organizacyjne i inne pierdoły. 
Początek jak to początek. Wszyscy siedzą śnięci przy ławkach, ale nie długo. W połowie lekcji każdy już zdążył się rozbudzić. Na szczęście wszystkie sprawy organizacyjne były już omówione, dlatego nie było przypału z powodu natężenia dźwięku.

Oczywiście ze strony mojej i VeryHell również nie obyło się bez głupawki. Otóż VH zaczęła bawić się swoją nową gumką do ścierania (żeby nie było:P), na której narysowała smutną buźkę (do tej pory nie wiem dlaczego...) wyginała ją we wszystkie strony i w ogóle. Potem zachciało jej się "bitwy na kopie". Polegało to na tym, że VH udawała, iż jej gumka trzyma długopis, który rzekomo był kopią, a ja musiałam zrobić to samo, tyle że niestety ktoś (czyt. VeryHell) przepołowił moją gumkę w zeszłym roku i teraz mam po prostu dwie małe, i ja "walczyłam" temperówką. Potem wymyśliłyśmy imiona dla naszych przyborów. Gumka VH nazywa się Hans, a moja temperówka Dżoana :D. Następnie nasze "zabawki" poczęły się rozmnażać (co ja pisze?!) i wyszło z tego: mała temperówka, która do tej pory nie została nazwana i mała gumka imieniem Dżoana Junior.
No i rozgrywały się różne scenki typu pijany ojciec, dziecko jako śniadanie do pracy. No po prostu masakra. Czasami zastanawiam się czy nie potrzebny by był psychiatra... Ale nie ważne.

Następną lekcją był j. niemiecki, ale tu nie działo się nic wartego uwagi... a nie, przepraszam VeryHell dostała 4. Jestem z niej dumna! A tak po za tym to nic ciekawego się nie działo, ponieważ nasza nauczycielka wymyśliła sobie, żę mamy siedzieć każdy osobno...

No i, proszę państwa.... MATEMATYKA! Czyli kartkówka. Na szczęście same przerabiane zadania się na niej znalazły. I tu także miałyśmy spory ubaw, ale niestety nie powiem Wam o co chodziło, bo.... ZAPOMNIAŁAM! Przepraszam:(

Niestety po tej lekcji musiałyśmy się rozstać w VeryHell, albowiem biedna jechała do dentysty. Tak swoją drogą, to do tej pory nie odpisała mi na sms'y. Martwię się o nią!
Ale to nie koniec atrakcji na dziś.
Po matmie był jeszcze jeden niemiecki i znów nuda, ale potem był angielski i akcja z "boots" i "shit". Jeżeli wiecie, bądź domyślacie się o co chodzi to dobrze, a jeżeli nie, to nie chcecie tego wiedzieć. Także przy tym też było śmiechu co nie miara i prawie cała lekcja przegadana na ten temat:D

Na zajęciach artystycznych śpiewaliśmy "Rotę", a na religii były zajęcia z praktykantką. Jedyna osoba, która potrafi uciszyć III "e" na religii....

I tym oto sposobem znalazłam się w domu. Wieczorem mam spotkanie do bierzmowania w kościele, dlatego opisuję Wam wszystko teraz.
Mam nadzieję, że spodobała Wam się notka o moim dniu, a ja spadam uczyć się polskiego i przy okazji odrobić zadanie z fizyki..

PaPa:*

niedziela, 15 września 2013

Moje sposoby na naukę

Heeej! Właśnie usiłuję uczyć się polskiego, ale niestety mi to nie idzie (nie pytajcie dlaczego, bo i tak Wam nie powiem!), więc pomyślałam sobie, że opisze Wam mój sposób nauki.

Otóż dziwną rzeczą jest to, iż bardzo dobrze uczy mi się przy muzyce. A już w ogóle, kiedy uczę się polskiego.
I teraz tak, jeżeli mam naprawdę dużo nauki, (np. czyjąś biografię) to dzielę sobie to na części. Staram się to zrobić tak, żeby były one mniej więcej równe. Czytam sobie to tak długo, aż jestem pewna, że będę w stanie to powtórzyć bez pomocy ściągi. I potem powtarzam kilka, lub kilkanaście razy bez patrzenia na ściągę. Następnie robię to samo z kolejną częścią. Potem powtarzam jeszcze raz pierwszą i drugą. Tak jest, jeżeli uczę się przedmiotów humanistycznych. A jeśli chodzi o przedmioty ścisłe czyli matematykę i fizykę, to po prostu staram się rozwiązać jak najwięcej zadań. Natomiast wszystkie wzory z chemii zapisuję na karteczkach. Oczywiście to nie pójdzie Wam tak sprawnie jak nie rozumiecie tego przedmiotu. Wtedy niestety zaleca się korepetycje u kolegi lub koleżanki, bądź dodatkowe zajęcia u nauczyciela. Ważna jest też nauka teorii, bo bez tego daleko nie pojedziecie (wiem coś o tym, bo milion razy tłumaczyłam chemię mojej BF i do tej pory nie ogarnia materiału), a potem nagle się okazuje, że "to wcale nie jest takie trudne!"

No, także tego.... Mam nadzieję, że moje rady się Wam przydadzą i jeżeli jesteście właśnie w klasie 3 gim jak ja, to chętnie pomogę w chemii:)

sobota, 14 września 2013

#9 Imagin Zayn

Edit: Heeej! Jak tam szkoła? Bo u mnie masakra. W poniedziałek mam sprawdzian i kartkówkę, ale co tam! Mam dla Was kolejnego imagina. Pomysłu zaczerpnęłam z teledysku: Nickelback - Lullaby. Mam nadzieję, że Wam się spodoba! :D




-Jestem w ciąży - usłyszałem jej cichy szept. Siedziałem chwilę w bezruchu układając sobie wszystko. Będę ojcem. Ojcem. Będę miał dziecko! Ludzie słyszeliście!?
-To wspaniale! Kocham cię! – wykrzyknąłem po czym mocno uściskałem swoją ukochaną
-Naprawdę? – zapytała z niedowierzaniem, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Tak, jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi! – rzekłem i znów ją pocałowałem. Czyli jednak piątek trzynastego może być dniem szczęśliwym!

*9 miesięcy później*

-Zayn, to już! – usłyszałem , a kiedy dotarło do mnie co [t.i.] właśnie powiedziała otworzyłem szeroko oczy i wyskoczyłem z łóżka. Ogarnąłem się i pomogłem mojej ukochanej zejść po schodach do samochodu.

Łamałem chyba wszystkie możliwe przepisy, byle tylko jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Po 15 minutach zatrzymałem się przed wejściem do szpitala i szybko pobiegłem do lekarzy. 

[T.i] mocno ściskała moja rękę, a ja miałem łzy w oczach, widząc jak cierpi.
Byłem przy niej cały czas, lecz gdy usłyszałem płacz dziecka z moją ukochaną zaczęło się dziać coś nie dobrego. Zostałem wyproszony z Sali. Po 20 minutach, które zdawały się być wiecznością z pomieszczenia, w którym została moja ukochana, wyszedł lekarz.
-Doktorze, i co z nią? – zapytałem zdenerwowany.
-Przykro mi, nie udało nam się uratować pańskiej narzeczonej. – powiedział i tak po prostu odszedł. Odszedł i zostawił mnie samego. Usiadłem z powrotem na krześle i schowałem twarz w dłoniach. Nawet nie zorientowałem się, kiedy po moich policzkach pociekły łzy. Dlaczego akurat ona? Przecież ja sobie nie poradzę! Myślałem. Nagle usłyszałem swoje nazwisko, więc spojrzałem w stronę, z której dobiegał głos.
-Panie Malik, chce pan zobaczyć swojego syna? – zapytała młoda pielęgniarka z delikatnym uśmiechem na twarzy. Skinąłem tylko głową i ruszyłem za nią. Po chwili dotarliśmy do małej Sali, w której ustawione było kilka dziecięcych łóżeczek. Dziewczyna podeszła do jednego z nich i wyciągnęła z niego małe zawiniątko, po czym ostrożnie podała je mi. Powoli przeniosłem wzrok na buźkę dziecka. Jest taki podobny. Te same brązowe oczy i uśmiech.
Uśmiechnąłem się delikatnie i przytuliłem synka do piersi.

*3 dni później*

Zmierzam właśnie w stronę drzwi prowadzących na dziedziniec szpitala. Po drodze zerkam na ladę recepcji. „ADOPCJA” głosił tytuł jednej z ulotek. Po krótkim zastanowieniu się, wziąłem jedną i odszedłem.

Wszedłem do domu i zamknąłem za sobą drzwi. Fotelik, w którym leżał chłopczyk postawiłem na małym stoliku. Nagle coś zaszeleściło w tylnej kieszeni moich jeansów. Wyjąłem papier i zacząłem czytać. Adopcja… Może to jest dobre wyjście z sytuacji?  Jednak po kilku minutach ciągłego myślenia odłożyłem ulotkę na bok. Wyciągnąłem chłopca z fotelika i podążyłem w stronę kuchni.

Usłyszałem płacz dziecka. Niechętnie otworzyłem oczy i spojrzałem na zegarek, stojący na szafce nocnej. 2:45. Westchnąłem i podniosłem się do pionu.
Wziąłem dziecko na ręce i kołysałem nim delikatnie, próbując je uspokoić. Niestety nie udało mi się to. Usiadłem więc w fotelu i czekałem.

Kolejna noc. Kolejny wybuch płaczu. Tym razem o 4:20. Zaczynam mieć tego dość. Niechętnie zmierzam w stronę pokoiku dziecięcego, który urządziliśmy razem z [t.i.]. Zajarzałem do łóżeczka i ujrzałem zapłakaną twarz mojego syna. Wziąłem go na ręce i po raz kolejny zacząłem myśleć o adopcji. Nie zauważyłem nawet, kiedy mały zasnął.

Znów to samo. Nie przerwany płacz dziecka. Wziąłem małego na ręce i położyłem na łóżku. Kiedy wyciągałem telefon z kieszeni spodni, niechcący włączyłem jedno z nagrań zrobionych tuż przed porodem. A na nim moja ukochana opowiadająca o, wtedy jeszcze nie narodzonym dziecku. Chłopczyk momentalnie się uspokoił. Spojrzałem na niego i wyciągnąłem w jego stronę telefon. Patrzył w ekran jak zaczarowany. Gdy nagranie się skończyło wziąłem go na ręce i mocno przytuliłem.
Spojrzałem na ulotkę, która leżała na stoliku nocnym. Chwyciłem ją w dłoń i zgniotłem.
Nigdy więcej myślenia o adopcji. Nigdy! Dam radę! Muszę zrobić to dla [t.i.], dla Jake’a.
I wiem, że moja ukochana jest teraz ze mnie dumna!

sobota, 7 września 2013

Recenzja kremu Nivea Matt Beauty :)

No witam Keviny wy moje:P Jak tam szkoła? U mnie osobiście masakra. Pierwszy tydzień szkoły za nami, a ja już mam zapowiedziane trzy sprawdziany. Do tego dochodzi codzienne pytanie i przygotowania do bierzmowania. Jednym słowem: Mam już dość. Ale ja nie o tym.

Krem Nivea Matt Beauty, jest to lekki podkład o właściwościach matujących i nawilżających. Nadaje się on do, praktycznie każdego rodzaju skóry. Nie zatyka porów, co bardzo mnie cieszy. No i oczywiście najważniejsza sprawa! Jest on w naturalnym odcieniu, a co za tym idzie, dopasowuje się do koloru naszej skóry. Co prawda nie zakrywa on Bóg wie jak, niedoskonałości, bo do tego potrzebujemy jeszcze korektora. Ale świetnie sprawdza się w roli wyrównania kolorytu cery. Czyli zakrywa plamy i zaczerwienienia, co oczywiście mi pochlebia, bo co chwilę mam na twarzy jakieś plamki, spowodowane trądzikiem... Co do matowienia skóry... Co kto woli. Moim zdaniem... no, nie za bardzo się spisuje, ale sądzę, że mam po prostu tak mocno przetłuszczającą się skórę, że bardziej już się nie da, i może tylko u mnie to nie działa?
W każdym bądź razie, to jest minus tego kremu, ale... wystarczy nie wielka ilość, aby uzyskać efekt wyrównania koloru.
Jest też bardzo wydajny (bo jakże by inaczej:P). A z czego to wywnioskowałam? A z tego, że swój krem mam już od października zeszłego roku i dopiero teraz mam problem z wyciskaniem go z tubki... I tu przyszedł czas na pytanie do Was. Jakie kremy, bądź fluidy, bądź podkłady polecacie? Oczywiście chodzi mi o podobną formułę do Matt Beauty. A co za tym idzie, chcę żeby nie zatykał porów i był przystosowany do cery trądzikowej. Bardzo liczę na wszą pomoc w tej kwestii :D
Ahaaa, oczywiście jego cena też jest bardzo przystępna, bo jest to ok. 15 zł (jak się pomyliłam to przepraszam..) w drogeriach Rossman.

Podsumowując krem godny jest polecenia i zakupu :)

No i to byłoby na tyle jeżeli chodzi o recenzję. Mam nadzieję, że się przyda i od razu chcę Was przeprosić za nie dodawanie, bądź rzadkie dodawanie postów. Ta szkoła kiedyś mnie wykończy... :P


piątek, 6 września 2013

AAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!

O. Mój. Boże! Nowy album 1D wyjdzie 25 listopada 2013r., a jego tytuł brzmi "Midnight Memories". O mój Boże, już się nie mogę doczekać. Jestem tak szczęśliwa, że moja mama zapytała się mnie, czy nie potrzebuję pomocy psychiatry. Powiem Wam, że sama się nad tym zastanawiam:P

niedziela, 1 września 2013

Relacja z kina!

Siema, siema, siema! Zaledwie 20 minut temu wróciłam do domu z kina, oczywiście:P. A jak myślicie, na czym byłam?.... Tak! Na "One Direction: This Is Us" Film był po prostu przecudowny. Zakochałam się w każdym momencie bez wyjątku. Oczywiście znając moje szczęście, coś musiało się stać. Otóż mój brat zarezerwował bilety na... WCZORAJ! Tak! Na szczęście były jeszcze wolne miejsca (razem z moją przyszłą bratową zajęłyśmy ostatnie dwa miejsca, z których jakoś dało się oglądać) i udało nam się wejść. Sala była zapełniona po brzegi, a średnia wieku wynosiła od 10 do 13 lat. Tak szczerze mówiąc, to poczułam się staro przy ty dzieciakach. Koło mnie siedziała grupka dziewczyn, których wiek, też raczej nie przekraczał 10 lat. Piszczały przez prawie cały film. A jak na końcu puścili BSE, to pisku nie było końca, a podskakiwały niczym  Niall w teledysku do OWOA Masakra jakaś po prostu.
Powiem Wam, że nawet mojej bratowej spodobał się film. Jestem z siebie dumna, a w zasadzie to z chłopców, bo całą drogę powrotną dziewczyna gadała o Harry'm. I żeby było jeszcze lepiej, pokazywała jego zdjęcia mojemu bratu!
Czyli podsumowując. Film zajebisty, występy także. Mam nadzieję, że tym dziewczyną, które już widziały TIU podobał się film, a tym, które dopiero mają zamiar go obejrzeć, przypadnie do gustu:P
Nie ma pojęcia jak ja dzisiaj zasnę, ale może nie będzie tak źle..
Do napisania, LLG!









Ps: Ahaaa, zapomniałam się zapytać. Jak tam przygotowania do pierwszego dnia w szkole? Cieszycie się, że wrócicie na "stare śmieci"? A może ktos zaczyna teraz nową szkołę? Mi został jeszcze rok w gimbazjum... Niestety...

Zawiedliście mnie:(

Cześć.
Jest mi bardzo przykro z powodu konkursu, ponieważ od lipca zgłosiło się tylko parę osób. Nie wiem czemu, zważając na liczbę wyświetleń. Ale jeżeli nie chcecie, to więcej konkursów na moim blogu nie będzie.
Naprawdę zawiodłam się na Was:(
Oficjalnie ogłaszam koniec konkursowania.