poniedziałek, 2 czerwca 2014

Ulubieńcy maja :D

Hej! Znowu nowość na blogu! Ulubieńcy... zawsze chciałam napisać taki post, tylko nigdy nie potrafiłam wstrzelić się w termin, ale dziś jest! Mam nadzieję, że cieszycie się tak samo jak ja:D

Hmmm, mam tylko kilku ulubieńców, ale sadzę, że warto o nic napisać:D

Pierwszym z nich jessssttt... poproszę werble.... Dobra nie będę trzymać Was w napięciu, jest to lakier do włosów Wellaflex większa objętość. Lakier, który bardzo dobrze utrwala, ale jednocześnie nie tworzy się skorupa. Coś o czym marzyłam! Jest bardzo wydajny, gdyż starczy naprawdę niewielka ilość by utrwalić włosy. To pewnie też zasługa tego, że lakierem pryskam tylko grzywkę.
 
Resztę włosów (uwaga, tu wkracza drugi ulubieniec) psikam żelem w sprayu z Joanny, seria Styling Effect. Poziom utrwalenia 3, płyn jest w kolorze seledynowym;p. Nie powiem, utrwala dobrze, ale, włosy nie trzymają się cały dzień jeżeli robię coś, co sprawia, że są one w ciągłym ruchu (nie mam zielonego pojęcia jak to wytłumaczyć). Czyli, na przykład, ćwiczę. Wtedy, nie dość, że traci sie skręt i moje włosy wyglądają jakbym je krowie z gęby wyciągnęła, to jeszcze są klapnięte, a tego nie lubimy, o nie! Także daję mu... 4 na 5 gwiazdek;)




Następnym gościem specjalnym jest olejek arganowy Argania Spinoa. Jest to organiczny olejek arganowy do włosów łamliwych i niedających się układać (nie mam pojęcia czy dobrze to przetłumaczyłam). Ten olejek... No po prostu skradł moje serce i przy okazji ogromnie pomógł moim włosom. Miałam w swoim życiu okres, że prawie codziennie je prostowałam, co niesamowicie je osłabiło i zniszczyło. Po tym jak uporałam się z wypadaniem (co zajęło mi niemal 3 miesiące, przy stosowaniu specjalnych wcierek od dermatologa) zaczęłam walkę z przesuszeniem i rozdwojonymi końcówkami. Prawie nic nie pomagało, jak Boga kocham! Aż w końcu, pewnego pięknego dnia, możliwe, że to była niedziela:P, usłyszałam w TV o magicznych mocach tego oto olejku. Kiedy tylko miałam okazję wybrałam się po niego do Rossnama, niestety nie mieli takich olejków na stanie :( Więc zrozpaczona chodziłam smętnie po M1 w Zabrzu, aż tu nagle, wchodzę do TKMaxa, idę na dział z kosmetykami i widzę, stoi kilka buteleczek. O różnych pojemnościach, a co za tym idzie, o różnych cenach. Z braku pieniędzy wzięłam ten najmniejszy, którego pojemność wynosiła 100ml, a cena, o zgrozo! 30 złotych, ale co tam. Nie żałuję, że wydałam ta kasę, moje włosy już dawno nie były w tak dobrej kondycji. A sam produkt jest wydajny jak diabli!















Okay, i tym akcentem zakończymy dział włosy, uff...
Przejdźmy teraz do pielęgnacji buzi.
Garnier Czysta Skóra - żel oczyszczający z kwasem salicylowym i cynkiem. Pominę fakt, że jest niewydajny. Jest nieziemski jeśli chodzi o zmywanie makijażu (twarzy, nie oka), fajnie odświeża i rano, dzięki temu się budzę. Zapach też ma bardzo ładny:D


Do bardzo głębokiego oczyszczania używam peelingu enzymatycznego z Zaji, a konkretniej jest to wygładzający peeling gommage. Uwielbiam go! Ani jeden zaskórnik się przed nim nie ukryje!
 

I ostatnią rzeczą z pielęgnacji jest Effaclar Duo. Tak wiem, psioczyłam na niego niemiłosiernie, ale postanowiłam dać mu kolejną drugą szansę.
Poczytałam trochę i wiem, co robiłam źle. Teraz nakładam go na noc i odkąd to robię na mojej buzi nie ma żadnych wielkich wulkanów, jak to było jeszcze całkiem niedawno. Nie powiem, że buzia jest gładka jak pupcia niemowlęcia, bo tak nie jest, ale jest wyraźna poprawa.


Przejdźmy teraz do makijażu...
Iwostin Purritin to jeden z lepszych korektorów, jakie do tej pory miałam, ale, trzeba wiedzieć jak go używać. Otóż, poprzez rozcieranie go niczego nie zakryjemy, musimy go delikatnie wklepać i wtedy efekt będzie widoczny.


Dalej pod łapką mam kredkę do oczu z Inglota.  Seria (?) Kohl w kolorze granatowym. Lubię go, ponieważ dobrze się trzyma i jest wodoodporny, a to przy moich łzawiących oczach podstawa. Nie rozmazuje się ani nic z tych rzeczy :D

Jako ulubione produkty do paznokci mam:
a) odżywkę do paznokci z Sally Hansen Nialgrowth Miracle. Jest FENOMENALNA. Dzięki niej znów mogę nosić długie paznokcie, nie martwiąc się o żadne złamania! Jak to brzmi ^^

b) Lakier do paznokci Ladycode by Bell Full Color w kolorze turkusowym. Kocham ten kolor od niedawna i chyba nie tylko ja:D Jeśli chodzi o trwałość, to standard trzy dni to jest maximum, ale dla tego koloru naprawdę warto:D
 

I zostały mi już tylko dwa produkty! Oba są do ust;) Pierwszy z nich to Blistex Daily Lip Conditioner. Ma bardzo fajne, kojące działanie i natłuszcza usta, czego od niego oczekiwałam :D Jest to produkt bardzo podobny do klasycznego Carmexa, o którym też chciałam wspomnieć. Oba uwielbiam i na pewni kupię ponownie:D
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz