piątek, 26 września 2014

Alantan plus w kremie - In or Out?


Alantan jest Wam zapewne znany jako krem przeciw odparzeniom dla niemowląt. Ja też znam go w tej wersji, ale używałam go również, aby zregenerować skórę, po sześciotygodniowym "przebywaniu w gipsie", że tak powiem. Moja stopa była naprawdę bardzo wysuszona. Ale, to było lat temu kilka, teraz używam alantanu w zupełnie innej sprawie.

Mianowicie jako krem do rąk. Na początku chciałam go używać jako nawilżający krem do buzi i tak, na drugi dzień moja skóra była tak nawilżona, że suchych skórek nie było widać, ale po kilku użyciach, jak to z parafiną w składzie bywa, strasznie mnie zapchał, więc musiałam z niego zrezygnować...
Ale do pielęgnacji dłoni sprawdza się rewelacyjnie ;)

Jego konsystencja jest kremowa, jednak nie jest tak rzadki jak normalny krem do rąk, dlatego trzeba się trochę natrudzić z rozprowadzeniem go. Zapachu w sumie nie ma, także tego się nie czepiam.


Kosztuje niecałe 9 złotych w aptece i jest dość wydajny, ponieważ starcza na miesiąc (w opakowaniu jest 35 g produktu).

Szczególnie, kiedy skóra jest przesuszona i popękana, ulgę czujemy od razu po zastosowaniu, a nawilżenie utrzymuje się nawet po umyciu rąk.
Jest też dobrym działaczem, jeśli chodzi o stopy, czy przesuszone skórki... w sumie można go stosować na każde suche miejsce na naszym ciele, a efekty są natychmiastowe, a przy regularnym stosowaniu, długotrwałe.

Opakowanie jest metalową tubką, przy której, kiedy produkt się kończy, bardzo ciężko wyciska się go na rękę, no i tubka pęka, więc krem wychodzi nie tylko tamtędy, gdzie jest to przeznaczone, ale też w innych miejscach.
Ale mimo tych niedogodności, alantan  robi co ma robić i robi to bardzo dobrze, dlatego jestem zdecydowanie na tak :D
Krem zostaje w mojej kosmetyczce i nie mam zamiaru się z nim rozstawać, jeszcze przez długi czas :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz