sobota, 14 września 2013

#9 Imagin Zayn

Edit: Heeej! Jak tam szkoła? Bo u mnie masakra. W poniedziałek mam sprawdzian i kartkówkę, ale co tam! Mam dla Was kolejnego imagina. Pomysłu zaczerpnęłam z teledysku: Nickelback - Lullaby. Mam nadzieję, że Wam się spodoba! :D




-Jestem w ciąży - usłyszałem jej cichy szept. Siedziałem chwilę w bezruchu układając sobie wszystko. Będę ojcem. Ojcem. Będę miał dziecko! Ludzie słyszeliście!?
-To wspaniale! Kocham cię! – wykrzyknąłem po czym mocno uściskałem swoją ukochaną
-Naprawdę? – zapytała z niedowierzaniem, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Tak, jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi! – rzekłem i znów ją pocałowałem. Czyli jednak piątek trzynastego może być dniem szczęśliwym!

*9 miesięcy później*

-Zayn, to już! – usłyszałem , a kiedy dotarło do mnie co [t.i.] właśnie powiedziała otworzyłem szeroko oczy i wyskoczyłem z łóżka. Ogarnąłem się i pomogłem mojej ukochanej zejść po schodach do samochodu.

Łamałem chyba wszystkie możliwe przepisy, byle tylko jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Po 15 minutach zatrzymałem się przed wejściem do szpitala i szybko pobiegłem do lekarzy. 

[T.i] mocno ściskała moja rękę, a ja miałem łzy w oczach, widząc jak cierpi.
Byłem przy niej cały czas, lecz gdy usłyszałem płacz dziecka z moją ukochaną zaczęło się dziać coś nie dobrego. Zostałem wyproszony z Sali. Po 20 minutach, które zdawały się być wiecznością z pomieszczenia, w którym została moja ukochana, wyszedł lekarz.
-Doktorze, i co z nią? – zapytałem zdenerwowany.
-Przykro mi, nie udało nam się uratować pańskiej narzeczonej. – powiedział i tak po prostu odszedł. Odszedł i zostawił mnie samego. Usiadłem z powrotem na krześle i schowałem twarz w dłoniach. Nawet nie zorientowałem się, kiedy po moich policzkach pociekły łzy. Dlaczego akurat ona? Przecież ja sobie nie poradzę! Myślałem. Nagle usłyszałem swoje nazwisko, więc spojrzałem w stronę, z której dobiegał głos.
-Panie Malik, chce pan zobaczyć swojego syna? – zapytała młoda pielęgniarka z delikatnym uśmiechem na twarzy. Skinąłem tylko głową i ruszyłem za nią. Po chwili dotarliśmy do małej Sali, w której ustawione było kilka dziecięcych łóżeczek. Dziewczyna podeszła do jednego z nich i wyciągnęła z niego małe zawiniątko, po czym ostrożnie podała je mi. Powoli przeniosłem wzrok na buźkę dziecka. Jest taki podobny. Te same brązowe oczy i uśmiech.
Uśmiechnąłem się delikatnie i przytuliłem synka do piersi.

*3 dni później*

Zmierzam właśnie w stronę drzwi prowadzących na dziedziniec szpitala. Po drodze zerkam na ladę recepcji. „ADOPCJA” głosił tytuł jednej z ulotek. Po krótkim zastanowieniu się, wziąłem jedną i odszedłem.

Wszedłem do domu i zamknąłem za sobą drzwi. Fotelik, w którym leżał chłopczyk postawiłem na małym stoliku. Nagle coś zaszeleściło w tylnej kieszeni moich jeansów. Wyjąłem papier i zacząłem czytać. Adopcja… Może to jest dobre wyjście z sytuacji?  Jednak po kilku minutach ciągłego myślenia odłożyłem ulotkę na bok. Wyciągnąłem chłopca z fotelika i podążyłem w stronę kuchni.

Usłyszałem płacz dziecka. Niechętnie otworzyłem oczy i spojrzałem na zegarek, stojący na szafce nocnej. 2:45. Westchnąłem i podniosłem się do pionu.
Wziąłem dziecko na ręce i kołysałem nim delikatnie, próbując je uspokoić. Niestety nie udało mi się to. Usiadłem więc w fotelu i czekałem.

Kolejna noc. Kolejny wybuch płaczu. Tym razem o 4:20. Zaczynam mieć tego dość. Niechętnie zmierzam w stronę pokoiku dziecięcego, który urządziliśmy razem z [t.i.]. Zajarzałem do łóżeczka i ujrzałem zapłakaną twarz mojego syna. Wziąłem go na ręce i po raz kolejny zacząłem myśleć o adopcji. Nie zauważyłem nawet, kiedy mały zasnął.

Znów to samo. Nie przerwany płacz dziecka. Wziąłem małego na ręce i położyłem na łóżku. Kiedy wyciągałem telefon z kieszeni spodni, niechcący włączyłem jedno z nagrań zrobionych tuż przed porodem. A na nim moja ukochana opowiadająca o, wtedy jeszcze nie narodzonym dziecku. Chłopczyk momentalnie się uspokoił. Spojrzałem na niego i wyciągnąłem w jego stronę telefon. Patrzył w ekran jak zaczarowany. Gdy nagranie się skończyło wziąłem go na ręce i mocno przytuliłem.
Spojrzałem na ulotkę, która leżała na stoliku nocnym. Chwyciłem ją w dłoń i zgniotłem.
Nigdy więcej myślenia o adopcji. Nigdy! Dam radę! Muszę zrobić to dla [t.i.], dla Jake’a.
I wiem, że moja ukochana jest teraz ze mnie dumna!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz